Archiwum dnia: 18 października 2012

Berta Fiebig obchodziła 100 urodziny

SONY DSCSetne urodziny świętowała 19 października 2012 roku parafianka z Wrocławia Berta Fiebig. W czasie niedzielnego nabożeństwa życzenia dostojnej jubilatce złożyli w imieniu całej parafii bp Ryszard Bogusz, kurator Maciej Lis oraz ks. Marcin Orawski. Berta Fiebig jest pierwszą od II wojny światowej parafianką, która dożyła tak sędziwego wieku.

– Przy Bogu stoi jak ptak, który choć czuje drżenie gałęzi, nie przestaje śpiewać, wie bowiem, jak twierdzi św. Jan Bosko, że ma skrzydła – mówi o swej cioci siostrzenica Barbara Baworowska (pełny tekst poniżej). Faktycznie, pani Fiebig, mimo wieku, regularnie co tydzień przychodzi do kościoła, od lat zajmując tę samą ulubiona ławkę z tyłu. Zawsze skromna, cicha, absolutnie nie wyglądająca na swój wiek. – Życzymy, aby Bóg dał Pani jeszcze wiele chwil wśród nas, w zdrowiu i Bożym błogosławieństwie – mówił składając życzenia bp Ryszard Bogusz. Jubilatka otrzymała kosz z kwiatami, a zbór zaśpiewał ulubioną i wybraną przez panią Fiebig pieśń: „Nie bierz nam Ducha swego“ (ŚE 218).

List z gratulacjami przesłał także prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, który napisał m.in.: – Cieszę się, że swoje losy związała Pani z naszym miastem. Wierzę, że każdego dnia odnajduje w nim Pani atmosferę ciepła i przyjaznego domu.

Berta Lena Fiebig – zawsze przyjaźnie uśmiechnięta, kobieta niezamężna, dla niektórych Pani Ciocia, dla wielu po prostu Ciocia. Urodziła się w Chojniku 19 października 1912 roku. Wieś położona jest 75 km od Wrocławia, wśród sosnowych lasów w południowo-wschodniej części województwa poznańskiego. Ten, wówczas znajdujący się pod zaborem pruskim, obszar przywrócono Polsce na mocy Traktatu Wersalskiego w 1918 roku. Na wsi nie było prądu, a na z rzadka przejeżdżający samochód starsi mówili „kusidło”.

Ciocia, jako jedyna z siedmiorga rodzeństwa, na chrzcie otrzymała dwa imiona, ale wystarczyłoby jej jedno to bardziej lubiane, ale prawie nigdy nie używane, imię drugie – Lena.

Szkołę podstawową ukończyła, podobnie jak jej siostry, jako Fiebiżanka. Na zachowanych świadectwach starszego rodzeństwa widnieją dwie grupy ocen. W grupie pierwszej – wychowawczej oceniono sprawowanie uczniów jako bardzo dobre, pilność jako wytrwałą, bądź dobrą, frekwencję jako regularną. W grupie drugiej edukacyjnej wystawiono noty od bardzo dobrej do dostatecznej z dwunastu przedmiotów z religią na czele i językiem niemieckim na końcu. Język polski oceniono w rozbiciu na umiejętność czytania, mówienia i pisania.

Ciocia, jako młoda dziewczyna miała marzenia o lepszym, dostatniejszym życiu przy rodzinie. Nadzieja pojawiła się w 1935 roku, kiedy przybyły z powiatu wieluńskiego Emil Baworowski objął posadę nauczyciela w miejscowej szkole. Wszedł do rodziny poślubiwszy w sierpniu 1939 roku najmłodszą siostrę Gertrudę. We wrześniu wybuchła wojna, prysły wszystkie i wszystkich marzenia. W styczniu 1941 roku na raka zmarł ojciec Fryderyk (ur. 1873) nie doczekawszy moich urodzin w marcu. Ciocia została moją chrzestną matką.

W nieoszlifowanym języku Cioci pojawiają się słowa lśniące jak perełki odblaskiem bardzo odległej kultury wiejskiej, np. wyrażające błogość powiedzenie: „ślebiednie” się najadłam. Jednak nieporadność w słowie i piśmie sprawia, że zdaje się być ona bardziej krucha, przelękniona i bojaźliwa.

W tym różni się od reszty rodzeństwa, zwłaszcza od odważnej siostry Emmy, która za wyprowadzanie Żydów z getta warszawskiego została w 1943 roku osadzona w więzieniu, a na wniosek jednego z ocalonych otrzymała w 1988 roku medal Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.

Potrzebująca nieustannej ochrony Ciocia od dawna znajduje oparcie w rodzinie, w porywach nawet ponad dziesięcioosobowej. W powojennym czasie oleśnickim stała na posterunku pielęgnując, karmiąc, służąc tym, którym to było potrzebne, ze szczególnym uwzględnieniem matki Joanny (1879-1962), po wojnie wyrzuconej ze skromnego gospodarstwa oraz niepełnosprawnej siostry Anny (1904-1985). Stopniowo stawała się Ciocia w tejże rodzinie osobą najważniejszą. Piętnaście lat temu, po śmierci ostatniej z rodzeństwa – Emmy, została w Oleśnicy sama. Zabrałam ją więc do siebie do Wrocławia, a wspólna droga rozpoczęła się od walki z chorobami. Najwyższej próby opiekę medyczną roztoczyła internistka Władysława Tobiczyk, następnie włączył się Marek Rząca – onkolog oraz w cieniu stojące farmaceutki – Barbara Głowala i Monika Kukuła. W taki oto sposób pozostająca w zdrowiu Ciocia „hantyruje” w moim domu, a jeśli czasem narzeka, to krótko.

Mocne oparcie dla Cioci stanowi kościół, od zarania dziejów ewangelicki. Przy Bogu stoi jak ptak, który choć czuje drżenie gałęzi, nie przestaje śpiewać, wie bowiem, jak twierdzi św. Jan Bosko, że ma skrzydła.

Panie, pomagaj i błogosław Cioci na dalsze lata jej życia!

Barbara Baworowska – siostrzenica

mo., fot.Iwona Orawska

Related Images:

Zjazd konfirmantów we Wrocławiu

2012-09-29-30-zjazd-konfirmantow_fot-k-bens-90Blisko sześćdziesięciu konfirmantów, którzy uroczystość ślubowania wierności Bogu i Kościołowi przeżywali we wrocławskiej parafii Opatrzności Bożej, w dniach 29-30 września br. spotkało się na Zjeździe Konfirmantów z roczników 1946-1981. Większość uczestników to obecni członkowie parafii, ale w spotkaniu wzięli udział także konfirmanci, którzy od lat mieszkają w innych miastach oraz za granicą kraju. Inicjatorką zjazdu, który odbył się po raz pierwszy, była Elżbieta Fus.

„Spotkanie po latach” rozpoczęło się modlitwą w ewangelickim kościele Opatrzności Bożej. Prowadził ją bp Ryszard Bogusz, który podzielił się krótką refleksją na temat konfirmacji w oparciu o werset stanowiący motto zjazdu – Ale ty trwaj w tym, czegoś się nauczył i czego pewny jesteś, wiedząc, od kogoś się tego nauczył (2. Tm3,14). Po przejściu do sali parafialnej ks. Marcin Orawski wygłosił krótką prelekcję na temat duchowych aspektów konfirmacji. – Dla jednych konfirmacja była świadomym, osobistym związaniem się z Bogiem i Kościołem, inni poczuli się wreszcie wolni, ale po czasie wrócili, na innych Kościół wciąż czeka – mówił między innymi.

Spotkanie służyło odświeżeniu wspomnień związanych zarówno z konfirmacją, jak i ważnymi wydarzeniami w parafii. Wielu uczestników przyniosło zdjęcia z dawnych lat, a Andrzej Korus przygotował prezentację multimedialną zawierającą fotografie z niemal wszystkich konfirmacji, które odbyły się w latach 1946-1981. Uczestnicy przy salwach śmiechu, a jednocześnie z nieskrywanym wzruszeniem rozpoznawali siebie, swoich bliskich i znajomych na czarnobiałych zdjęciach. Został także przeprowadzony konkurs składający się z sześćdziesięciu pytań związanych z wrocławską parafią. Konfirmanci, podzieleni rocznikami na pięć grup, byli pytani przez bp. Bogusza m.in. o wydarzenia związane z historią parafii, kościoła Opatrzności Bożej, o duchownych, którzy po wojnie służyli w parafii, ale także np. o to, ile żarówek ma żyrandol wiszący w kościele (można się było pomylić o jedną). Rywalizację wygrały ex aequo roczniki 1966-1969 oraz 1970-1977 i w nagrodę każdy uczestnik zwycięskiej grupy otrzymał płytę CD ze świątecznymi piosenkami. W pierwszym dniu spotkania, oprócz gospodarzy – bp. Ryszarda Bogusza oraz ks. Marcina Orawskiego, brał udział ks. RyszardPieron, który w latach 1996-1998 był we wrocławskiej parafii wikariuszem. – Było mi bardzo miło spotkać się z wami, jestem szczęśliwy, że pamiętaliście o mnie – powiedział żegnając się wyraźnie wzruszony.

Zjazd zakończył się niedzielnym nabożeństwem, w trakcie którego każdy uczestnik „Spotkania po latach” otrzymał pamiątkowy dyplom uczestnictwa. Wszyscy byli zgodni, że tego rodzaju spotkania są bardzo potrzebne. Niektórzy postulowali, aby co roku odbywał się Dzień Konfirmanta, na który można byłoby zaprosić nie tylko konfirmowanych w kościele Opatrzności Bożej, ale także tych członków parafii, którzy tę szczególną uroczystość przeżywali gdzie indziej.

mo. zdjęcia: Krzysztof Bens, I. M. Orawscy

Related Images: